Załóżmy, że właściciel sklepu wydaje polecenie jednemu z pracowników: "proszę zaprosić klientów i zachęcić ich do zakupów", a pracownik mówi do przechodniów: "Chciałbym serdecznie Państwa zaprosić do sklepu. Zachęcam do robienia zakupów!"
Jakiego efektu mamy prawo się spodziewać? Prawdę mówiąc - żadnego! Nie o to zresztą chodziło właścicielowi.
Rozważmy, co tak naprawdę powiedział pracownik:
- "chciałbym" - chciałby, jeszcze nie teraz, dopiero to planuje;
- "serdecznie" - serdeczność trzeba pokazać gestami, może mimiką, tonem głosu;
- "zapraszam" - "krótko i węzłowato", ale nie wzbudził zainteresowania sklepem, towarem ani sobą - dlatego efekty mizerne;
- "zachęcam" - pracownik miał to zrobić, może powinien zainteresować wartościowością towarów, skierować uwagę jakimś zdaniem, ciepłymi słowami na zalety.
Załóżmy, że ten pracownik nie był kompetentny. Ale kiedy wychodzi prezenter lub prowadzący program i zaczyna od: "chciałbym Państwa zaprosić na ..." - to ... może nie zdążył się przygotować albo skrócono mu czas.
Jaki stąd wniosek? Nie mów co masz zrobić, tylko to zrób! Nie określaj, co się z tobą dzieje. Zrób to! Nie żałuj czasu na zapraszanie kogoś. Pstryk i zaproszony! Tak bezceremonialnie.
Podobnie ze zwrotem "zachęcam do ...". Można powiedzieć: "dzisiaj zachęcałem do..." i to pasuje do opisania bez szczegółów sytuacji lub zdarzenia. Ale czy mówiąc komuś, co mam zrobić przydaję mu zapału i motywacji?
Tylko logiczne wypowiadanie się stanowi gwarancję zrozumienia, porozumienia, przeciwdziałania kłótniom, sporom, nieścisłościom, manipulowaniu itd. Widzę potrzebę również pracy nad własnymi wypowiedziami, będę więc pisał o "nas" starając się też nie naśmiewać z nikogo. Celem jest polepszanie kultury języka z pożytkiem dla wszystkich. Uwaga: strona używa plików cookies. Jeżeli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz